
Myślimy sobie dzisiaj: Sonett, to był wóz. Jednak na początku lat 70. nie wszyscy potencjalni nabywcy samochodów sportowych byli tego zdania. Saab uciekał się więc do różnych chytrych sztuczek, między innymi do kolorowego przebierania Sonetta. W końcowym roku produkcji Szwedzi wprowadzili dla nadwozia Sonetta atrakcyjny kolor w odcieniu ciepłej żółci, który nazwali „Mellow Yellow”. Zresztą nieprzypadkowo. Od 1966 roku triumfy święcił utwór Donovana o tym właśnie tytule, którego ideą było przebywanie w błogostanie. Saab doszedł więc do wniosku, że takie skojarzenie z samochodem będzie korzystne.
Sonett wkrótce opuścił samochodową scenę, ale wspomnienie po kolorze odżyło w roku 1997. Właśnie wtedy Saab wraz ze szwajcarską firmą tuningową Rinspeed zaoferował w Europie model 900 SE Cabrio w limitowanej edycji „Mellow Yellow”. Takich kabrioletów, oczywiście wszystkich w kolorze dawnego Sonetta, wyprodukowano tylko 210. Do każdego z nich Saab dołączał ekstrawagancki zegarek szwajcarskiej firmy IWC na pasku w kolorze nadwozia samochodu. Saaba „Mellow Yellow” poznać można było przede wszystkim po kolorze, ale również po charakterystycznych 17 calowych felgach w kolorze tytanowym oraz w takim samym kolorze malowanej atrapie chłodnicy. Samochód, napędzany 185 konnym silnikiem turbo o pojemności dwóch litrów poruszał się na obniżonym, sportowym zawieszeniu Rinspeed’a. Na te wielkie felgi nakładano opony Dunlop w rozmiarze 215/40. Tak przygotowany „Mellow Yellow” do setki rozpędzał się w 8,5 sekundy i osiągał prędkość maksymalną 230 km/h. Nie można więc powiedzieć, żeby na drodze był naprawdę „mellow”, raczej całkiem „hot”.
W prowadzonych w tamtych latach testach, niemieccy dziennikarze określili tego Saaba jako całkiem ekonomicznego. Zużywał im średnio 11,4 litra benzyny super a na baku przejeżdzał prawie 600 km. W 1997 roku Saab 900 „Mellow Yellow” kosztował 74 000 niemieckich marek. Jako ciekawostkę dodać należy, że wiele z tych Saabów przeszło kurację wzmacniającą w szwajcarskiej firmie tuningowej Hirsch. Z silnika 2.0 turbo Hirsch wyciskał 222 KM za pomocą modyfikacji w oprogramowaniu komputera Trionic T5. Za taką przyjemność Szwajcarzy pobierali 1100 Euro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz